Jeśli chcesz nadal czytać najnowsze posty na tym blogu, dodaj się ponownie do obserwatorów (najpierw usuń siebie, potem dodaj). Zmieniłam jakiś czas temu adres bloga, dlatego teraz moje ostatnio dodane posty wyświetlają się tylko tym, którzy dodali się do obserwatorów po tej zmianie. Będę bardzo wdzięczna, jeśli jeszcze tu wrócisz. :)

środa, 29 maja 2013

Złodziej pioruna - Rick Riordan

Tytuł: „Złodziej pioruna”
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Stron: 360

Greccy bogowie: Zeus, Posejdon, Hades, Atena i inni, gdzie się nie pojawią, bardzo dobrze radzą sobie z przywołaniem magii, tajemniczości i grozy, dlatego wielu autorów wciąż powraca w swoich książkach do nich. Ci bogowie są bardzo podobni do nas, ludzi, mają zalety i wady, ulegają pokusom, dlatego też daleko im do ideału, są też troszeczkę potężniejsi od nas, ale to szczegół, prawda? Czy jednak jest on na tyle błahy, że możemy przypuszczać, że nastoletni śmiertelnik ma szansę stawić im czoła i wyjść z tego cało?

Życiowa przygoda Percy’ego rozpoczyna się w momencie, gdy dowiaduje się, że jest półbogiem, czyli herosem. Gdyby tego było mało, przedtem ginie jego matka podczas nieszczęśliwego spotkania z minotaurem, z którego Percy ledwo wychodzi z życiem. Trafia do Obozu Herosów, gdzie nie zabawia długo. Opuszcza go wraz z Groverem (satyrem) i Annabeth w celu odnalezienia pioruna, o którego kradzież został oskarżony przez Zeusa. Na wypełnienie tej misji ma tylko kilkanaście dni, na każdym kroku czyhają na niego i jego przyjaciół niebezpieczeństwa, a czas płynie…

Od pierwszego wejrzenia pokochałam pana Riordana za niesamowicie wartką akcję. Wydarzenia bardzo płynnie przechodzą w kolejne, co dynamizuje powieść, a tym samym sprawia, że pochłania się ją z zawrotną szybkością. Dołączając do tego lekki styl autora i młodzieżowe podejście, otrzymujemy świetną powieść na jeden wieczór. Kolejną zaletą książki jest nawiązanie do mitologii greckiej, która jest według mnie jednym z największych i najcenniejszych bogactw kulturowych, to bez wątpienia ogromna skarbnica inspiracji, a umiejętne jej wplecenie w świat przedstawiony, to otwarta furtka do umysłów wielu nastolatków. Nie oszukujmy się, młodzież rzadko i niechętnie sięga po mitologię, a przedstawienie jej w tak przystępny i ciekawy sposób jak zrobił to pan Riordan, jest doskonałą metodą, by to zmienić. Kto by pomyślał, żeby bogowie olimpijscy żyli we współczesnym świecie, a do tego swą siedzibę mieli na 600. piętrze hotelu?!

Oprócz niezwykle wciągające fabuły, „Złodziej pioruna” oferuje nam także dobrze wyważoną dawkę humoru, która świetnie współgra z momentami grozy. Niebanalni bohaterowie, a mam tu na myśli Percy’ego, Annabeth i Grovera, są niewątpliwym motorem napędzającym akcję. Percy wciąż ściąga na siebie kłopoty, często działa pochopnie, a Annabeth ma silny charakterek i próbuje utrzymać swojego kompana w ryzach, tymczasem Grover – trochę niezdarny i zachowawczy, to wspaniały towarzysz, który zawsze jest gotowy do poświęcenia.

Idź tam, gdzie prowadzi Cię serce, inaczej utracisz wszystko.

Zakończenie książki było dla mnie sporym zaskoczeniem, nie spodziewałam się, że wszystko przybierze taki a nie inny obrót, a to tylko podnosi wartość całej historii w moich oczach. Nie chcę za dużo zdradzać, więc powiem tylko, że nie wszystkie przesłanki będą prawdą, a jedna z postaci, która wydaje się być przyjacielem, okaże się wrogiem.

W ostatnich słowach chcę zachęcić każdego, kto jeszcze nie przeczytał pierwszego tomu przygód Percy’ego, żeby jak najszybciej to nadrobił. A potem sam podejmie decyzję, czy chce poznać dalsze losy młodego herosa. Ja już zdecydowałam. Idę zrobić sobie herbatę i zdjąć z półki drugi tom tej serii.

Moja ocena: 9/10

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania


***
Zmykam zaraz do szkoły, bo mam na 12.40, a poteeem... DŁUGI WEEKEND! (:

sobota, 11 maja 2013

Stosik 3/2013


1. British Life Anne Collins - pożyczone od nauczycielki angielskiego, przeczytane
2. Złodziej pioruna Rick Riordan - z biblioteki
3. Morze potworów Rick Riordan - jw.
4. Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek Mary Ann Shaffer i Annie Barrows - własna biblioteczka, przeczytane,  recenzja
5. Złamane serca Pamela Wells - jw.,  recenzja
6. Ania z Avonlea L. M. Montgomery - z biblioteki
7. Atramentowe serce Cornelia Funke - jw.
8. Wróżbiarze Libba Bray - jw.
9. Zmierzch Stephenie Meyer - z biblioteki, przeczytane,  recenzja
10. Przeminęło z wiatrem cz. 1 Margaret Mitchell - z biblioteki
11. Przeminęło z wiatrem cz. 2 - jw.
12. Przeminęło z wiatrem cz. 3 - jw.
13. Białystok. Przewodnik historyczny - jw., przeczytane

Aktualnie czytam 1. część przygód Percy'ego Jacksona. (:
Nauczyciele znów się rozpędzili i zasypali nas sprawdzianami i kartkówkami. W tym tygodniu mam do zaliczenia sprawdzian z fizyki, j. polskiego + pracę stylistyczną, kartkówkę z wosu, odpytywanie z niemieckiego. Zapowiada się baardzo ciekawie. Ale nie tylko to zaprząta teraz moją głowę. We wtorek idę z koleżankami z klasy na koncert do filharmonii, na którym będą występowali uczniowie szkoły muzycznej, do której przez 6 lat chodziłam. Spotkam pewnie wielu znajomych, oczywiście posłucham pięknej muzyki i będzie to na pewno miły wieczór. Nie mogę się doczekać! : >

poniedziałek, 6 maja 2013

Złamane serca - Pamela Wells

Tytuł: "Złamane serca"
Autor: Pamela Wells
Wydawnictwo: Wilga
Stron: 348

Od zawsze unikałam typowych młodzieżówek, w których główną rolę gra wątek miłosny, ponieważ niesamowicie denerwowały mnie błahe problemy nastolatek. Sięgając po "Złamane serca", byłam niemal pewna, że zanudzę się na śmierć, ale myliłam się. Dlaczego? O tym zaraz.

Kelly, Sydney, Raven i Alexia są już od kilku lat najlepszymi przyjaciółkami, jednak od czasu, gdy ich w życiu pojawili się chłopcy, a z nimi miłosne zawirowania, dziewczyny trochę się od siebie oddaliły. Jedynie Alexia jest singielką, Dziewczyny nie spotykają się już tak często, jak kiedyś, dopiero wtedy, gdy zostają jednego dnia porzucone przez swoich chłopaków, zauważają jak im siebie brakuje. Powołują do życia "Kodeks zerwań", który ma im pomóc pogodzić się z rozstaniami. Czy spełni on swoje zadanie?

Bardzo szybko czytało mi się o perypetiach czterech przyjaciółek, a to zapewne za sprawą lekkiego i przystępnego stylu autorki. Język książki jest młodzieżowy, dzięki czemu dialogi sprawiają wrażenie autentycznych, nawet jeśli występuje tam kilka przekleństw, są też miejscami bardzo zabawne. Nie mniejsze znaczenie ma także dynamiczna akcja, w każdym z 32 rozdziałów coś się dzieje, dlatego też z ciekawością przewraca się kolejne strony książki. I chociaż zakończenie jest według mnie trochę zbyt cukierkowe, to cała historia i tak jest warta uwagi.

Kolejną zaletą tej powieści są bohaterowie, a raczej bohaterki, bo to na nich głównie się skupię. Bardzo łatwo jest się z nimi utożsamić, ponieważ nie są wyidealizowane, mają swoje zalety, jednak wad też im nie brakuje. Każda z nich ma odmienny charakter oraz inne problemy. Alexia jest bardzo nieśmiała i nigdy nie miała chłopaka, za to Raven ma wybuchowy temperament i nie potrafi dogadać się ze swoją matką, Kelly jest zakompleksioną osobą, a przez to ma fioła na punkcie swojego wyglądu, za to Sydney, właśnie, chyba jest uzależniona od swojego byłego chłopaka. Z początku nie mogłam uwierzyć, jak dziewczyny o tak różnych charakterach mogą być najlepszymi przyjaciółkami, ale zrozumiałam, że dzięki temu mogą się uzupełniać.

Powieść, mimo że mówi głównie o kłopotach sercowych, jest świetną lekturą dla każdej nastolatki, ponieważ to, czy ma ona chłopaka czy też jest singielką, nie ma tutaj znaczenia. Bardzo łatwo można przywiązać się do głównych bohaterek i przeżywać ich sukcesy lub porażki z pełnym zaangażowaniem, nawet jeśli nie do końca są do nas podobne. I co najważniejsze, powieść ta nie jest kolejną typową pozycją dla młodzieży, po której nic nam w głowie nie zostaje, bo niesie za sobą naukę, że zawsze możemy liczyć na swoje prawdziwe przyjaciółki i powinnyśmy umieć być niezależne, bez chłopaka też można żyć!

"Złamane serca" to książka, która mnie pozytywnie zaskoczyła. Bardzo chętnie sięgnę po 2. część perypetii Kelly, Sydney, Alexii i Raven, a każdej niezdecydowanej, nastoletniej czytelniczce polecam sięgnięcie po tę debiutancką powieść pani Wells, ponieważ można spędzić przy niej bardzo miło czas i być może znaleźć złoty środek na kłopoty z płcią przeciwną.

Moja ocena: 7/10

***
Byłam dzisiaj w bibliotece, swoje zdobycze przedstawię w stosiku, który powinien pojawić się w tym tygodniu. (:
Jutro trzeba już wrócić do szkoły, szkoda, baardzo miło upłynęła mi ta majówka. Na szczęście czekają mnie jutro tylko 4 lekcje, w tym matematyka, na której zapewne sobie poczytam. XD

piątek, 3 maja 2013

Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek - M. A. Shaffer, A. Barrows

Tytuł: "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"
Autor: Mary Ann Shaffer i Annie Barrows
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 252

"Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" to książka, która od razu zwróciła moją uwagę swoim ekscentrycznym tytułem. Jak się potem okazało, ma on dużo ważniejszą rolę niż tylko rozśmieszenie czytelnika. Autorki tej powieści zdecydowały się przedstawić historię pewnej pisarki, której życie zmieniło się za sprawą grupki ludzi podzielających jej pasję oraz ich wspomnień z czasów okupacji.

Rok po zakończeniu wojny, młoda pisarka, Juliet Ashton, szuka pomysłu na nową powieść. Pewnego dnia dostaje list od Dawsey'a Adamsa, który zakupił kiedyś jej książkę. Okazuje się, że mieszkaniec Guerensey jest członkiem "Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek", które działa na wyspie. Kobieta, zaintrygowana tą niecodzienną nazwą, nawiązuje korespondencję z Dawsey'em. Po pewnym czasie zapoznaje także innych członków stowarzyszenia, a ich życie staje się dla niej inspiracją do napisania książki.

Powieść została napisana w formie listów. Z początku myślałam, że nie jest to dobry sposób na przedstawienie jakiejkolwiek historii, jednak po przewróceniu ostatniej strony książki, śmiało mogę stwierdzić, że był to strzał w dziesiątkę. Teraz nie wyobrażam sobie innej wersji Stowarzyszenia... niż ta, którą stworzyły autorki. Przyznam, że podczas czytania pierwszych listów, miałam problem z rozróżnieniem, kto jest kim dla Juliet, jednak potem wszystko szło już jak z płatka. Grzechem byłoby nie wspomnieć o języku, jakim napisane są listy. Piękny, a jednocześnie taki lekki i przyjemny w odbiorze.

Bohaterowie to zdecydowanie potwierdzenie niezwykłej inwencji twórczej autorki. Prawie każdy z nich zyskał moją sympatię, oczywiście największą, kochana Juliet. Uwielbiam ją za to, że była taka bezpośrednia, zabawna i nieprzewidywalna, doprowadziła mnie do dzikiego śmiechu, kiedy czytałam o tym, jak rzuciła czajniczkiem w jednego dziennikarza. A do tego była empatyczna, przeżycia chociażby Elisabeth i Remy niesamowicie wpłynęły na jej osobę. Jeśli chodzi o innych bohaterów, przyjaciele Juliet, Sidney i Sophie byli takimi dobrymi duszkami, które potrafiły zawsze podnieść na duchu swoją przyjaciółkę. Mieszkańcy Guerensey, mimo że poczciwi i tak różni od siebie, również uszlachetnili swoją obecnością całą książkę. Chyba tylko Markhama Reynoldsa nie polubiłam, nie wiem, co takiego widziała w nim Juliet, dla mnie to zimny i niezasługujący na uwagę typ.

Mężczyźni są bardziej interesujący w książkach niż w życiu.

Akcja książki może nie była naszpikowana wieloma zwrotami akcji, ale niesamowicie mnie wciągnęła. Gdyby nie to, że musiałam dosyć często przerywać czytanie (na matematyce trzeba uważać!), to z pewnością przeczytałabym ją w ciągu jednego dnia. Druga część książki była, jak to zwykle bywa, lepsza niż pierwsza, ponieważ dotychczasowe życie Juliet przeszło tutaj niemałą rewolucję, która zdecydowanie ubarwiła fabułę. Jaką rewolucję? Na to pytanie polecam poszukać odpowiedzi w książce.

Polecam "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" każdemu, chwile spędzone na lekturze były czystą przyjemnością i niezwykle skuteczną dawką optymizmu, bo jest to lekka i jednocześnie ciepła powieść, która porusza bolesny temat okupacji, wojny poprzez ukazanie ich z perspektywy prostych ludzi, czyli takich jak mieszkańcy Guerensey. Ich przeżycia wstrząsnęły mną, niektóre wzruszyły, co sprawiło, że powieść ta nie była tylko i wyłącznie lekką lekturą na przysłowiowe zabicie czasu, ale zdecydowanie czymś więcej. Dała mi nadzieję na to, że jutro może być lepsze, jeżeli mam przy sobie przyjaciół i rodzinę, zostawiła z marzeniem, że kiedyś i mi dane będzie przeżyć coś tak wspaniałego jak to, co przydarzyło się Juliet...

Moja ocena: 10/10

***
Jak Wam mija weekend majowy? Mnie, pomimo że zbyt szybko, to bardzo miło. Co prawda pogoda nie rozpieszcza, ale mam przynajmniej czas na czytanie książek. Dzisiaj byłam razem z pocztem sztandarowym i nauczycielką religii na obchodach rocznicy uchwalenia konstytucji, byliśmy tylko na mszy, bo deszcz tak lał, że nie chciało nam się zostać na składaniu wieńców i stać na podwórku, moknąc. Mam nadzieję, że chociaż jutro nie będzie padać, chętnie wyskoczyłabym na rower. (:
Miłego wieczoru!