Jeśli chcesz nadal czytać najnowsze posty na tym blogu, dodaj się ponownie do obserwatorów (najpierw usuń siebie, potem dodaj). Zmieniłam jakiś czas temu adres bloga, dlatego teraz moje ostatnio dodane posty wyświetlają się tylko tym, którzy dodali się do obserwatorów po tej zmianie. Będę bardzo wdzięczna, jeśli jeszcze tu wrócisz. :)

poniedziałek, 16 maja 2016

Błękit Szafiru

Błękit szafiru
Kerstin Gier
Egmont


Drugi tom "Trylogii Czasu" rozpoczyna się w tym samym momencie, na którym niespodziewanie zakończył się "Czerwień rubinu", Gwendolyn i Gideon całują się w kościele, ten miłosny początek jednak nie prowadzi do miłosnej sielanki głównych bohaterów, ponieważ ich miłość jest tym razem wielokrotnie wystawiona na próbę, głównie z powodu zmiennego nastroju młodego de Villiers, oprócz tego Gwen musi w krótkim czasie nadrobić braki w wiedzy o polityce, historii, poprawić maniery i swoje umiejętności taneczne, by dobrze wypaść na soirée w przeszłości u lorda Bromptona, podczas którego sam hrabia de Saint Germian chce z nią porozmawiać, a gdyby tego było mało, podczas jednej z elapsji dziewczyna spotyka swojego dziadka za jego młodości, który stara się jej pomóc w uzyskaniu odpowiedzi na niektóre z pytań.

Kontynuacja przygód Gwendolyn Shepherd niestety nie wywarła na mnie dużego wrażenia, szczerze mówiąc, wynudziłam się nieźle podczas lektury. Większą część książki zajmują opisy lekcji dobrych manier, użalanie się Gwen nad sobą, rozmyślanie o Gideonie czy nudne elapsje, podczas których główna bohaterka zazwyczaj spędza kilka godzin, siedząc w jednym pokoju. Znów zabrakło mi jakiegoś punktu kulminacyjnego i większego udziału wątku Paula i Lucy, którzy ukradli chronograf i w pierwszej części trylogii zaintrygowali mnie swoją historią. Pojawili się w książce dopiero w końcowym epilogu, oprócz tego jednego momentu nie brali oni udziału w akcji, więc więcej o skrywanej przez nich tajemnicy się nie dowiedziałam, być może autorka zdecydowała zostawić ich historię na ostatni tom trylogii. Szkoda, bo to właśnie na ich wątek najbardziej czekałam.

To jest niestety niezaprzeczalna prawda, że zdrowy rozsądek cierpi tam, gdzie do gry wkracza miłość.

Wciąż jednak nie mogę uwierzyć, że Gwendolyn zadłużyła się w Gideonie po uszy w ciągu kilku dni od ich pierwszego spotkania. Trochę mi jej szkoda, bo nie może przestać o nim myśleć ani na chwilę, mimo tego, że chłopak dosyć często źle ją traktuje, ma niezłe huśtawki nastroju i raz kocha Gwen, a raz nie. Wątek miłosny w tej książce jest niestety dość naiwny, więc nie angażowałam się za bardzo w perypetie związku nastolatków, było mi raczej obojętne, co przeżywają, jedynie pod koniec książki, gdy dziewczyna dowiaduje się, jaki był prawdopodobny powód miłości ze strony Gideona, zostałam zaskoczona i z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń, niestety po kilku stronach ujrzałam zakończenie książki. Na miłe słowo zasługuje jednak Leslie, najlepsza przyjaciółka głównej bohaterki, która niezależnie od dnia i godziny jest zawsze gotowa pomóc Gwendolyn. O humor w książce zadbał za to Xemerius, mały demon, który dzieli się z Gwen swoimi zabawnymi poradami lub przekazuje jej podsłuchane rozmowy. 

Podsumowując, "Błękit szafiru" wydaje się być dobrą kontynuacją pierwszego tomu serii, za to niezbyt udanym rozwinięciem trylogii, żadne pytanie z pierwszego tomu nie uzyskuje odpowiedzi, a do tego na końcu autorka zostawia nas z nowymi pytaniami, tajemnicami, urywając akcję książki w najciekawszym momencie i tym samym zmuszając czytelników do dokończenia trylogii. Sprytne posunięcie, pani Gier, 1:0 dla pani!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
http://www.egmont.pl/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz