Autor: Holly-Jane Rahlens
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 456
Masz jedną szansę na dwieście osiemdziesiąt pięć tysięcy, aby znaleźć tę jedną osobę, która będzie dla ciebie całym światem i która uzna, że ty jesteś całym światem dla niej.
Kalendarz wskazuje 2264 rok. Finn Nordstom jest historykiem kultury popularnej sprzed okresu Mrocznej Zimy. Pracodawca zleca mu przetłumaczenie z wymarłego już języka niemieckiego pamiętnika, który został znaleziony na dnie jeziora. Okazuje się, że zapiski w tym znalezisku są własnością młodej dziewczyny z XXI wieku. Zadanie przetłumaczenia ich sprawi, że życie Finna już nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś.
Przyszłość, w której autorka osadziła akcję, od razu wzbudziła moje zainteresowanie, jednak jednocześnie trochę mnie zaniepokoiła. Mimo tego, że w świecie Finna ludzie mogą żyć 150 lat, a technologia i medycyna są bardzo wysoko rozwinięte, nie wszystko jest tak kolorowe. Otóż w świecie tym zaimek „ja” wyszedł z użycia, zamiast niego mówi się w trzeciej osobie, a ludzie nie wiedzą nawet, czym jest miłość i do czego była ona potrzebna przodkom. Każdy wybuch emocji jest traktowany jako coś niepożądanego, nienormalnego. Rzeczywiście, wizja takiego świata ani trochę nie jest przyjemna, dlatego też nie powinien nikogo dziwić fakt, że główny bohater jest tak zaciekawiony tym, jak kiedyś wyglądał świat. Trzeba przyznać, że autorka miała naprawdę niebanalną koncepcję przyszłości, jednak – według mnie – niezbyt dokładnie ją opisała. Bardzo ważne wydarzenie w dziejach ludzkości, Mroczną Zimę, jedynie zarysowała, a przecież jest to istotny wątek. Niewiele wspomniała także o budowlach, ubraniach z XXIII wieku, co z pewnością pomogłoby mi w dokładniejszym wyobrażeniu sobie tego innego świata.
Powieść ta od razu wzbudziła moje zainteresowanie, głównie dlatego, że porusza temat podróży w czasie z przyszłości do przeszłości, a nie odwrotnie, tak jak to zwykle bywa w książkach. Ponadto zawiera także dojrzały i piękny wątek miłosny, który być może z początku wydaje się trochę dziwny i nieprawdopodobny, jednakże w miarę jego rozwoju trudno powstrzymać się od zachwytu. Akcja „Nieskończoności” niesamowicie wciąga, nie tak łatwo jest się od niej oderwać, dzięki stopniowemu odsłanianiu kolejnych tajemnic, które po pewnym czasie zaczynają układać się w całość. Podobnie jest z bohaterami, ich losy, powoli odkrywane sekrety składają się w końcu na pełny i bardzo różnorodny obraz postaci.
Na uwagę zasługuje również językowy zabieg autorki, która stworzyła książkę bez zaimka „ja”, ponieważ – tak jak wcześniej wspomniałam – nie jest on używany w świecie XXIII wieku, gdzie państwo twierdzi, że najważniejsze jest dobro wspólne, a nie jednostki. Na początku czytanie książki, w której bohaterowie wypowiadają się w trzeciej osobie, przysparzało mi trochę problemów, jednak doceniłam to po wzruszającej scenie z udziałem Finna, kiedy to narracja trzecioosobowa zamieniła się w pierwszoosobową.
„Nieskończoność” to książka niepozbawiona mankamentów, jednak z pewnością warta przeczytania. Nie brakuje jej oryginalności, dzięki nieszablonowym rozwiązaniom i oczywiście wspaniałym podróżom w czasie. Lektura tej powieści jest niesamowitą przygodą w świecie, gdzie nie wszystko jest dla ludzi przyszłości tak oczywiste jak dla nas…
Książka zdecydowanie w moim klimacie:) I ta przepiękna okładka, jako miły dodatek.
OdpowiedzUsuń