Jeśli chcesz nadal czytać najnowsze posty na tym blogu, dodaj się ponownie do obserwatorów (najpierw usuń siebie, potem dodaj). Zmieniłam jakiś czas temu adres bloga, dlatego teraz moje ostatnio dodane posty wyświetlają się tylko tym, którzy dodali się do obserwatorów po tej zmianie. Będę bardzo wdzięczna, jeśli jeszcze tu wrócisz. :)

środa, 11 września 2013

Ostatnia piosenka - Nicholas Sparks

Tytuł: "Ostatnia piosenka"
Autor: Nicholas Sparks
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 448

Twórczość Nicholasa Sparksa to chyba najbardziej rozchwytywany zakątek literatury kobiecej. Pisarz ten w wielu swoich książkach porusza temat miłości, cierpienia, a swoje historie kończy zazwyczaj w sposób zaskakujący i wzruszający. Miałam okazję przekonać się o tym podczas lektury „Jesiennej miłości”, która przypadła mi do gustu. Do „Ostatniej piosenki” podeszłam z lekką rezerwą, jednak niepotrzebnie, ponieważ po przeczytaniu miałam ochotę jeszcze raz przeżyć to, co zdarzyło się w książce.
Historia rozpoczyna się w lecie. Siedemnastoletnia wówczas Veronica (Ronnie) i jej brat mają spędzić wakacje w niewielkim miasteczku Karoliny Północnej, w którym mieszka ojciec rodzeństwa, pianista – który rozwiódł się 3 lata temu z ich matką. Dziewczyna jest załamana perspektywą spędzenia lata w Wilmington, w którym tempo życia tak strasznie różni się od tego w Nowym Jorku. Z pozoru najnudniejsze lato stanie się najważniejszym czasem w życiu Ronnie. Przeżyje bowiem pierwszą prawdziwą miłość, dorośnie i dowie się, jak ważna w jej życiu jest rodzina.
Zawsze powinno się postępować właściwie, nawet jeśli to trudne.
Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu – potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu.Fabuła sama w sobie wydaje się stworzona dla lekkiej wakacyjnej powieści. I tak właśnie jest, tyle że „Ostatnia piosenka” gwarantuje chwile, w których po prostu nie można przerwać lektury. Sprawia, że uśmiechamy się w myślach, a na koniec wywołuje falę łez, tych szczerych, zdarzających mi się tylko wtedy, gdy występują bohaterowie, których chciałabym kiedyś poznać w rzeczywistości. A tacy właśnie pojawili się w tej książce – nieszablonowi i sympatyczni. Może zacznę od Ronnie, zbuntowanej nastolatki. Na samym początku nie zauważa niczego poza czubkiem swojego nosa, ale podczas tych pamiętnych wakacji ulega diametralnej przemianie, zaczyna dostrzegać to, co w życiu najważniejsze, a jednocześnie najpiękniejsze. Ojciec dziewczyny to typ przewodnika, osoby, która nie narzuca swoich poglądów, a jednak stara się wskazywać najlepszą drogę swoim bliskim, np. Ronnie.  Will, sympatia Veronici, to typ chłopaka, którego chyba każda dziewczyna chciałaby mieć. Inteligentny, zabawny, a do tego czuły i wrażliwy, potrafi pochylić się nad małym żółwiem, by mu pomóc. Uroczy bohater to zdecydowanie braciszek głównej bohaterki, Jonah. Często droczy się z siostrą, co jest bardzo śmieszne, następnie możemy obserwować, jak ten mały chłopiec przeżywa dotychczas najsmutniejsze wydarzenie w swoim życiu.
Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu – potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu.
Język w książce jest oczywiście przyjemny w odbiorze, ani razu nie miałam ochoty zrobić sobie przerwy w czytaniu, bo ani akcja mnie nie nudziła, ani styl autora nie zniechęcał do dalszej lektury. Przyjemnie spędziłam czas z tą książką i jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do tej przepięknej historii, gdyż jest nie tylko ciepłą i sielankową powieścią, którą możemy sobie zapełnić wolny czas, ale także wartościową pozycją. Największe znaczenie dla całokształtu mojej opinii miało jednak zakończenie książki, zaskakujące i niestety smutne, chociaż nie do końca, bo z drugiej strony napawające nadzieją (zresztą, nadal tak do końca nie wiem, co o nim sądzić). Nie ulega wątpliwości fakt, że kulminacyjny moment tej powieści został doskonale przemyślany, dzięki czemu stał się jednym słowem doskonały, niesamowicie podwyższył wartość owej historii.
Problematyka powieści jest różnorodna, poruszono w niej temat m.in. pierwszej miłości, która została ukazana w sposób delikatny i jednocześnie uroczy, mimo że nie wszystko w tym uczuciu było takie proste – zdarzały się kłótnie i niedomówienia. Oprócz tego autor dużo uwagi poświęcił kwestii oparcia w rodzinie, którą przedstawił głównie na przykładzie relacji pomiędzy Ronnie a jej ojcem. Na początku nie potrafili się ze sobą dogadać, dziewczyna nawet nie dawała szansy Steve’owi, żeby mógł spędzić z nią choć troszeczkę czasu, nadrobić te stracone trzy lata, jednak potem doceniła obecność swojego taty i zdecydowanie zbliżyła się do niego. Kolejną sprawą, o której pan Sparks postanowił wspomnieć w swojej książce, jest wiara w Boga. W wielu miejscach tej powieści znalazły się rozmyślania ojca Ronnie o Bogu, nawiązaniu z Nim kontaktu czy dostrzeżeniu Jego obecności. Wiara została przedstawiona tu jako wewnętrzna siła, która pomaga nam dokonywać właściwych wyborów i uwrażliwia nasze zmysły na piękno otaczającego świata.
„Ostatnia piosenka” to niezwykle wzruszającą i mądra książka, bez dwóch zdań zostanie na długo w mojej pamięci. Opowiada historię, która może przydarzyć się każdemu z nas, dzięki czemu uświadamia nam, jak ulotne bywa ludzkie życie, zachęca do okazywania radości z małych rzeczy (w powieści: narodzin małych żółwików) i szanowania naszych rodzin. Nigdy bowiem nie wiemy, jak długo będzie nam dane się nimi nacieszyć. Polecam tę powieść każdemu, na lato, zimę, jesienne wieczory – bez znaczenia kiedy – jest ona warta uwagi i chwili refleksji.
Moja ocena: 10/10
***
Powiem tak - liceum to potworny pożeracz czasu, tego wolnego również, nie wyrabiam już na zakrętach, a przecież mamy dopiero początek roku szkolnego, nie mam czasu nawet wejść na bloga i coś napisać, chwilę wolną mam tak gdzieś ok. 22, a wtedy już mnie strasznie bolą oczy... Nie mogę już się doczekać weekendu, w końcu choć troszeczkę odpocznę, pouczę się mojego kochanego hiszpańskiego, obejrzę w końcu jakiś odcinek Chirurgów. Teraz jednak muszę skończyć marzyć, zmykam czytać Króla Edypa.

9 komentarzy:

  1. Książki jeszcze nie czytałam, za to (o dziwo) oglądałam film. Pomimo nie zbyt pasującej mi obsady wzruszyłam się troszku;) Ze Sparksa najbardziej lubię "Jesień cudów", "jesienną Miłość", "List w butelce", "Pamiętnik"....no i te sto tysięcy innych pozycji;)

    Ciekawa recenzja;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film, do książki mnie jakoś nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie miałam przyjemności zapoznać się z twórczością Sparksa, natomiast obejrzałam wiele filmów, nakręconych na podstawie jego książek. W tym Ostatnią piosenkę, w której się zakochałam. Z pewnością sięgnę po wersję papierową. :)

    Pozdrawiam!
    D.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ostatnia piosenka" to "przyjemna" książka - pewnie kiedyś napisałabym, że cudowna, ale z czasem patrzę na nią inaczej ;d Mimo wszystko warta przeczytania.

    Uroki liceum :d

    OdpowiedzUsuń
  5. Próbowałam oglądać film, który nie przypadł mi do gustu. Może kiedyś skuszę sie na powieść jednak na razie nie jestem do książki przekonana, chociaż twórczość Sparks'a bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oceniłam tę książkę nieco niżej niż Ty, ale mnie też się ona bardzo podobała. Jest wzruszającą historią z naturalnie wypadającymi postaciami. Może i film kiedyś w końcu obejrzę, bo jak na razie, Miley Cyrus mnie zniechęca ;) Oj tak, liceum stanowczo pożera wolny czas. Ale, jak to moja polonistka z gimnazjum mawiała "wolny czas to ty będziesz miała na emeryturze" xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że muszę bliżej zapoznać się z Autorem. Świetna recenzja

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mi się podobała ta książka, jedna z niewielu tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi, aż głupio bo nie czytałam nic tego autora, chociaż na półce czeka "pamiętnik", no cóż nie muszę chyba dodawać, że bardzo chciaąłbym przeczytać:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń